czwartek, 25 czerwca 2020

Małe wędrówki (fragm.)

Autor: Marian Kołodziej

Dankirk przybył do Północnego Brodu wczesnym popołudniem, czego od razu pożałował. Rzeka ludzi porwała go wprost pod czujną straż pana miasta. Mężczyznę męczył fakt braku rozeznania co do panujących za murami nastrojów.
     Teraz to nie miało znaczenia, pomyślał i podał urzędnikowi swój glejt, a ten w zamian kazał dwóm przybocznym przeszukać torbę Dankirka. Sam więcej uwagi poświęcił temu jak wyglądał przybysz niż trzymanemu w ręce kawałkowi pergaminu.
      Dankirk zganił się w myślach za niefrasobliwy poranek i poszukiwanie dogodnej przeprawy przez rzekę. Za podartą, pustą torbę, która świadczyła o nim lepiej niż glejt: był włóczęgą i nie posiadał żadnego ważnego interesu w Północnym Brodzie. Mogli odmówić mu wejścia już na podstawie tych dwóch powodów. Nosił się nadal po tawitańsku, z wysokim kołnierzem i długimi rękawami. Spodnie kończyły się na łydce. Bose stopy nie pomagały. Nawet mijający go chłopi w schludnych białych koszulach i zawiązanych sznurem portkach z samodziału przypatrywali mu się podejrzliwie. I wtedy sobie przypomniał.
  — Dziś Święte Targi? — zapytał urzędnika, który rozdarł glejt.
— Długo wędrujesz?
— Straciłem rachubę. Z Pawilonu wyszedłem na Ostatki.
— Czyli długo. Tędy nie wejdziesz. — wskazał głową na zachód. — Spróbuj na Bramie Żebraczej. Glejt stracił ważność i w innym czasie znalazłbyś się w miejskim areszcie za to, że nadal się nim posługujesz. Teraz jednak cele mają pozostać puste.
— A jeśli ktoś sprawia kłopoty?
Urzędnik wskazał palcem na ścianę lasu.
  Dankirk z początku nie wiedział o co chodzi. Zmrużył oczy i wtedy ujrzał między drzewami rząd pali wbitych w ziemię, a na nich ciała otoczone przez kruki.
— Będziesz sprawiał kłopoty? — zapytał urzędnik.
— Nie — skłamał Dankirk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz