Gorzka w smaku,
czerwona i gęsta jak kisiel, zmieniła moje nogi w galaretę i przegrałem wyścig
w biegu na 100m.
-
W ciemnym pokoju zapaliła się zapałka. Z sykiem, mikro-wybuchem oświetliła brodę i nos siedzącego w fotelu mężczyzny. Kobieta spała na wersa...
-
Do oczodołu przykleiło się oko, Spojrzeniem kręci się za sroką, Powiadają, że figi liść strzeże Tajemnic po tej stronie istnienia, Ale mnie...
poniedziałek, 30 marca 2020
niedziela, 29 marca 2020
Przeźrocza (fragm. antologii Jelenie na dachu)
Obok stołu warsztatowego zepsuta lodówka
zakrywała dziurę w ścianie garażu. Ojciec postawił ją z sąsiadem nad włazem
szamba. Nie było szansy, żeby kiedykolwiek ponownie spełniała swoją fabryczną
funkcję. Stała się nową szafką na sprzęty i narzędzia. Na śrubki, wkręty, nakładki
i tym podobne. I szybko rdzewiała.
Kiedyś
przez dziurę można było patrzeć do garażu i straszyć myszy na półkach ze
smarami i farbami. Kiedy stało się to niemożliwe naszymi ofiarami stały się
zielone i brązowe pająki z tłustymi odwłokami. Karmiliśmy je muchami złapanymi
w domu, lecz nie tymi znalezionymi na lepach, bo często były wysuszone i
zatrute. Nam chodziło zawsze o otumanione przejedzeniem z rozsypanego cukru,
rozlanego oleju na blatach czy ludzkiego potu na skórze. Wrzucane na sieć
walczyły, sprowadzając pająka i oboje lądowali w ciągu chwili w słoiku. Śniło
mi się kiedyś, że sam tak wpadam do słoika. Ręce kosmosu zakręciły nakrętkę, a
ja powoli dusiłem się ze strachu, bo właśnie z tym miałem umrzeć: ze strachem,
który nigdy nie znajdzie ujścia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)