poniedziałek, 30 marca 2020

Śniło mi się, że w puszce po kawie...




Śniło mi się, że w puszce po kawie wybuchł bunt.
Gorzka w smaku, czerwona i gęsta jak kisiel, zmieniła moje nogi w galaretę i przegrałem wyścig w biegu na 100m.

niedziela, 29 marca 2020

Przeźrocza (fragm. antologii Jelenie na dachu)

Obok stołu warsztatowego zepsuta lodówka zakrywała dziurę w ścianie garażu. Ojciec postawił ją z sąsiadem nad włazem szamba. Nie było szansy, żeby kiedykolwiek ponownie spełniała swoją fabryczną funkcję. Stała się nową szafką na sprzęty i narzędzia. Na śrubki, wkręty, nakładki i tym podobne. I szybko rdzewiała.
Kiedyś przez dziurę można było patrzeć do garażu i straszyć myszy na półkach ze smarami i farbami. Kiedy stało się to niemożliwe naszymi ofiarami stały się zielone i brązowe pająki z tłustymi odwłokami. Karmiliśmy je muchami złapanymi w domu, lecz nie tymi znalezionymi na lepach, bo często były wysuszone i zatrute. Nam chodziło zawsze o otumanione przejedzeniem z rozsypanego cukru, rozlanego oleju na blatach czy ludzkiego potu na skórze. Wrzucane na sieć walczyły, sprowadzając pająka i oboje lądowali w ciągu chwili w słoiku. Śniło mi się kiedyś, że sam tak wpadam do słoika. Ręce kosmosu zakręciły nakrętkę, a ja powoli dusiłem się ze strachu, bo właśnie z tym miałem umrzeć: ze strachem, który nigdy nie znajdzie ujścia.