Weronika
wpatrywała się w telefon z mieszanymi uczuciami. Wiedziała, że odbierze, jeśli
zadzwoni. Nie chciała jednak sama dzwonić. W wieku prawie trzydziestu, głównie
spędzanych samotnie lat, wiedziała, że godność jest elastycznym pojęciem i
idzie pod rękę z lekko znerwicowaną desperacją na ustępstwa.
Czekała na
telefon od momentu, gdy rano otworzyła niewyspane oczy, a podczas śniadania
trzymała urządzenie blisko, choć ustawiła dzwonek na maksymalnym poziomie. Nie
mogąc przełknąć nic więcej, w końcu wstawiła miskę z owsianką do zlewu.
Podeszła do komody po nową koszulkę, w szafie znalazła parę świeżych skarpet,
po krótkim zastanowieniu z kosza na brudy wybrała bluzę i spodnie dresowe, już
nie tak świeże. Podczas ubierania się, przekładała telefon z ręki do ręki.
Wszystko jest w porządku, zapewniała się w myślach, czując przewiew w dziurze
pod pachą. Przynajmniej skarpetki i majtki są nowe.
Siadając
na kanapie, podwinęła nogi, próbując nie patrzeć na wyświetlacz, co było trudne
z racji braku innego przedmiotu zainteresowania. Porozrzucanie wszędzie
plastikowe sztućce i kubki, których używała od tygodnia leżały na stole i pod
nim. Część była uwalana zaschniętym jedzeniem.
Jeszcze
chwilę wcześniej na kanapie walała się sterta ubrań oraz sterta czasopism i
książek. Obie sterty rosły razem od jakiegoś czasu, wymieszane, zanim
dzisiejszego poranka usiadła między nimi, najpierw próbując niedbale rozdzielić
je, zrzucając częściowo na ziemię wszystkiego po trochu.
Telewizor
milczał. Nie miała ochoty na programy o szczęśliwych rodzinach, talentach czy
sportowych ogłoszeń. Chciała, żeby zadzwonił. Minął dopiero tydzień. Przecież
rozmawiało im się tak dobrze, a przecież seks… seks był boski!
Nic nie
zapowiadało tego, że pozna na imprezie urodzinowej koleżanki przystojnego
bruneta, z mocno zarysowaną szczęką i szerokim torsem, w który tuliła się
znacznie później, gdy wreszcie opadła bez sił i z urywanym oddechem.
Podszedł do
niej i skomplementował kolczyki, które dostała od matki na osiemnaste urodziny.
Początkowo nieśmiała, wraz z kolejnymi drinkami rósł animusz, a wraz z nim
zainteresowanie nieznajomym facetem, który wybrał ją na towarzyszkę, odrzucając
w ten sposób inne piękne kobiety obecne w mieszkaniu.
Resztę
wieczoru pamiętała jak przez mgłę. Od momentu, gdy znaleźli się u niego z kolei
pamiętała każdy szczegół. Każde miejsce na jej ciele, które całował zakwitało
rozkoszą. Miejsca, których nie całował nikt wcześniej z taką stanowczością i
pewnością. Odnalazł ją w niej i zmienił po raz pierwszy w sypialni w kogoś
innego. Zatonęła w tej przemianie.
Kilka chwil
później, leżąc spokojnie, dotykał czule jej włosy, całując piersi i szyję,
muskając usta.
Milczał,
ciągle milczał, choć wcześniej tego samego wieczoru mówił, a raczej słuchał
tego, co ona mówiła, wtrącając jakże trafne spostrzeżenia, jak gdyby znał ją
całe życie lub spojrzał w głąb niej, pod krótką czerwoną sukienkę, pod czarną
koronkową bieliznę, w głąb serca.
W jego łóżku,
naga i spełniona, nie myśląc o bieliźnie ani sukience, które ściągnął z niej w
salonie, słuchała jak ich serca biją w nadal gorącej ciszy. Sprawdzając
ukradkiem czy śpi, widziała jego niesamowite brązowe oczy, nadal błyszczące od
pasji z jaką się kochał, wpatrzone w nią lub przez nią. Zadrżała. On, myśląc,
że pewnie z zimna, nakrył ich oboje kołdrą. Powoli odpłynęła, otoczona męskimi
ramionami i ciepłem. Zasnęła szczęśliwa, z nadzieją na więcej.
Rano zjedli
razem śniadanie. Zapytał jak się jej spało. Z lekkim kacem, z jeszcze lżejszym
sercem odparła nieśmiało, że cudownie.
- Ładnie się
rumienisz. – Zauważył czerwień, która spłynęła z jej policzków na szyję i
między piersi, lekko odsłonięte w szlafroku. Ona czuła gorąco tych rumieńców i
gorąco znacznie niżej, w głębi siebie. Nie zdobyła się jednak na to, żeby
zaciągnąć go do łóżka. Zamiast tego wzięła prysznic. Zerkała na drzwi od
łazienki, które pozostały lekko uchylone, tak jak je zostawiła.
Sukienkę i
bieliznę znalazła na kanapie, złożone. Na stoliku obok kanapy leżał liścik:
„Musiałem pilnie wyjść. Zostaw drzwi otwarte. Wrócę późno.”
Nie wiedząc,
co zrobić, czy zostać, czy wyjść, w końcu dopisała do liściku swój numer
komórki i wyszła.
Wracając do
domu taksówką, zastanawiała się jak miał na imię mężczyzna, który pozbawił ją
dziewictwa.[…]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz