poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Zadzwoń, proszę.

Weronika wpatrywała się w telefon z mieszanymi uczuciami. Wiedziała, że odbierze, jeśli zadzwoni. Nie chciała jednak sama dzwonić. W wieku prawie trzydziestu, głównie spędzanych samotnie lat, wiedziała, że godność jest elastycznym pojęciem i idzie pod rękę z lekko znerwicowaną desperacją na ustępstwa.
Czekała na telefon od momentu, gdy rano otworzyła niewyspane oczy, a podczas śniadania trzymała urządzenie blisko, choć ustawiła dzwonek na maksymalnym poziomie. Nie mogąc przełknąć nic więcej, w końcu wstawiła miskę z owsianką do zlewu. Podeszła do komody po nową koszulkę, w szafie znalazła parę świeżych skarpet, po krótkim zastanowieniu z kosza na brudy wybrała bluzę i spodnie dresowe, już nie tak świeże. Podczas ubierania się, przekładała telefon z ręki do ręki. Wszystko jest w porządku, zapewniała się w myślach, czując przewiew w dziurze pod pachą. Przynajmniej skarpetki i majtki są nowe.
Siadając na kanapie, podwinęła nogi, próbując nie patrzeć na wyświetlacz, co było trudne z racji braku innego przedmiotu zainteresowania. Porozrzucanie wszędzie plastikowe sztućce i kubki, których używała od tygodnia leżały na stole i pod nim. Część była uwalana zaschniętym jedzeniem.
Jeszcze chwilę wcześniej na kanapie walała się sterta ubrań oraz sterta czasopism i książek. Obie sterty rosły razem od jakiegoś czasu, wymieszane, zanim dzisiejszego poranka usiadła między nimi, najpierw próbując niedbale rozdzielić je, zrzucając częściowo na ziemię wszystkiego po trochu.
Telewizor milczał. Nie miała ochoty na programy o szczęśliwych rodzinach, talentach czy sportowych ogłoszeń. Chciała, żeby zadzwonił. Minął dopiero tydzień. Przecież rozmawiało im się tak dobrze, a przecież seks… seks był boski!
Nic nie zapowiadało tego, że pozna na imprezie urodzinowej koleżanki przystojnego bruneta, z mocno zarysowaną szczęką i szerokim torsem, w który tuliła się znacznie później, gdy wreszcie opadła bez sił i z urywanym oddechem.        
Podszedł do niej i skomplementował kolczyki, które dostała od matki na osiemnaste urodziny. Początkowo nieśmiała, wraz z kolejnymi drinkami rósł animusz, a wraz z nim zainteresowanie nieznajomym facetem, który wybrał ją na towarzyszkę, odrzucając w ten sposób inne piękne kobiety obecne w mieszkaniu.
Resztę wieczoru pamiętała jak przez mgłę. Od momentu, gdy znaleźli się u niego z kolei pamiętała każdy szczegół. Każde miejsce na jej ciele, które całował zakwitało rozkoszą. Miejsca, których nie całował nikt wcześniej z taką stanowczością i pewnością. Odnalazł ją w niej i zmienił po raz pierwszy w sypialni w kogoś innego. Zatonęła w tej przemianie.
Kilka chwil później, leżąc spokojnie, dotykał czule jej włosy, całując piersi i szyję, muskając usta.
Milczał, ciągle milczał, choć wcześniej tego samego wieczoru mówił, a raczej słuchał tego, co ona mówiła, wtrącając jakże trafne spostrzeżenia, jak gdyby znał ją całe życie lub spojrzał w głąb niej, pod krótką czerwoną sukienkę, pod czarną koronkową bieliznę, w głąb serca.
W jego łóżku, naga i spełniona, nie myśląc o bieliźnie ani sukience, które ściągnął z niej w salonie, słuchała jak ich serca biją w nadal gorącej ciszy. Sprawdzając ukradkiem czy śpi, widziała jego niesamowite brązowe oczy, nadal błyszczące od pasji z jaką się kochał, wpatrzone w nią lub przez nią. Zadrżała. On, myśląc, że pewnie z zimna, nakrył ich oboje kołdrą. Powoli odpłynęła, otoczona męskimi ramionami i ciepłem. Zasnęła szczęśliwa, z nadzieją na więcej.
Rano zjedli razem śniadanie. Zapytał jak się jej spało. Z lekkim kacem, z jeszcze lżejszym sercem odparła nieśmiało, że cudownie.
- Ładnie się rumienisz. – Zauważył czerwień, która spłynęła z jej policzków na szyję i między piersi, lekko odsłonięte w szlafroku. Ona czuła gorąco tych rumieńców i gorąco znacznie niżej, w głębi siebie. Nie zdobyła się jednak na to, żeby zaciągnąć go do łóżka. Zamiast tego wzięła prysznic. Zerkała na drzwi od łazienki, które pozostały lekko uchylone, tak jak je zostawiła.
Sukienkę i bieliznę znalazła na kanapie, złożone. Na stoliku obok kanapy leżał liścik: „Musiałem pilnie wyjść. Zostaw drzwi otwarte. Wrócę późno.”
Nie wiedząc, co zrobić, czy zostać, czy wyjść, w końcu dopisała do liściku swój numer komórki i wyszła.
Wracając do domu taksówką, zastanawiała się jak miał na imię mężczyzna, który pozbawił ją dziewictwa.[…]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz