Ela nie przypominała sobie podobnego wieczoru. Nic nie poszło tak, jak sobie to zaplanowała. Zaczęło się od telefonu Marka, jej męża.
— Spóźnię się. Zacznijcie beze mnie.
— O której będziesz? Może zaczekamy?
— Nie, nie trzeba.
— To o której będziesz?
— Jak wrócę to będę. Po co drążysz?
Gdy się rozłączył, a Ela w kuchni włączyła radio i odkorkowała butelkę wina, rozległ się dzwonek do drzwi.
— Otwarte! — krzyknęła ochrypłym głosem.
Do środka wszedł Dominik, syn z pierwszego małżeństwa. Na stole postawił niedbale zapakowaną w kolorowy papier paczkę.
— Wszystko w porządku? - Zaniepokojony podszedł do Eli i położył rękę na jej ramieniu.
— Kroiłam cebulę.
Dominik skrzywił się. Cebula była sygnałem znanym z dzieciństwa. Jego ojciec, przemocowy alkoholik zmarł na zawał kiedy ten miał dwanaście lat. Pamiętał, że gdy pytał matkę, często zapłakaną i posiniaczoną, czy wszystko było w porządku, odpowiadała: Kroiłam cebulę. Jedynie podczas pogrzebu ojca nie musiał o to pytać. Matka nie uroniła ani jednej łzy.
— Gdzie Marek?
— Powinien niedługo być.
— A Andrzej?
Przybrany, młodszy brat wolał swoich nowych znajomych od rodzinnych imprez.
— Obiecał, że będzie.
— Czyli zostaliśmy tylko my. Wszystkiego najlepszego, mamo.
Twarz Eli rozjaśnił uśmiech. Pocałowała Dominika w policzek.
— Dobry z ciebie syn.
Dominik spuścił wzrok, zażenowany, ale i szczęśliwy.
Kolejny dzwonek przerwał ich rozmowę.
— Ja otworzę — zaoferował Dominik i ruszył do drzwi wejściowych.
Ela odłożyła lampkę z winem. Nie wypiła ani kropli. Nagle przeszła jej ochota. Uśmiechnęła się w duchu i zaczęła wyciągać z lodówki przygotowane wcześniej jedzenie.
Wtem, brzęk pękającego szkła i kobiecy krzyk wyrwały ją z błogiego stanu. Odłożyła półmisek z sałatką i pobiegła na korytarz.
W otwartych drzwiach stała obca kobieta w obcisłej, różowej mini i czarnym topie. Ela poświęciła jej tylko chwilę uwagi, ponieważ Dominik dusił na podłodze swojego przybranego brata.
— Chłopcy, nie! - krzyknęła, próbując ich rozdzielić.
cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz